0

.

7.06.2016

You know who I am



14 komentarzy:

  1. - Dlaczego od razu dyskomfort? To nie jest żadne niewygodne miejsce, a nawet wręcz przeciwnie. – powiedziała jak gdyby nigdy nic, nawiązując jeszcze do tajemniczej lokalizacji noża, który Wdowa miała przy sobie. Czasami Natasha brała niestety wszystko aż za dosłownie i tym razem nie było inaczej.
    - Będę główną atrakcją na jakieś pierwsze dziesięć minut. Później zamierzam rozpłynąć się w powietrzu. Dla dobra misji oczywiście. No i żeby niepotrzebne sytuacje nie zaprzątały ci tej mądrej główki. – rzuciła z głupim uśmiechem wymalowanym na ustach i odłożyła tablet do jakiegoś schowka w audi. Zerknęła następnie na Starka i pokręciła szybko głową. – Ale to nie jest mój znajomy z Rosji. O to martwić się nie musimy. Poza tym to był całkiem nieszkodliwy osobnik , jestem ciekawa co u niego słychać… - rzuciła i skinęła lekko głową na słowa Tony’ego. – Okej, postaram się więc go nie zabić. – oznajmiła i jako że dojechali już na miejsce, po chwili wysiadła z samochodu, oczywiście niemal od razu lustrując całe otoczenie w poszukiwaniu czegoś nadzwyczajnego lub podejrzanego. Uśmiechnęła się do wyraźnie przestraszonego (a może i zafascynowanego nową pracą) chłopaka, który otworzył jej drzwi samochodu i po chwili chwyciła się bardzo pewnie ramienia Iron Mana. Na twarzy Rosjanki pojawił się starannie wyuczony, imprezowy uśmiech, który owinął sobie wokół palca już niejednego mężczyznę. Zazwyczaj znacząco ułatwiało to Wdowie jej pracę.
    Flesze zaatakowały z typową dla nich intensywnością i skutecznie oślepiały ich oboje, dlatego też Romanoff starała się jednak nie patrzeć w jasne źródła światła. Zamiast tego zerkała w stronę gapiów, chcąc wyłapać tę charakterystyczną twarz osoby, która miała to, czego oboje szukali. Niestety mężczyzna chyba nie miał zamiaru jeszcze się pokazywać.
    - Też bardzo żałuję, że tego nie zobaczę. Możesz mi to nagrać, czy coś. – rzuciła z sarkastycznym uśmieszkiem, kiedy Stark stwierdził, że niestety rudowłosa przegapi jego niesamowite przemówienie. Sznur paparazzi zdawał się nie kończyć, co tylko zaczęło nieźle Wdowę irytować. Jak miała dostrzec cokolwiek wśród tych błysków?
    Upewniła się, że miała przy sobie swoją torebkę z niezawodnym glockiem i kiedy w końcu wydobyli się z morza aparatów fotograficznych i przekrzykujących się nawzajem dziennikarzy, Natasha odetchnęła z ulgą.
    - Aż prawie ci współczuję tej twojej popularności, Stark. – nie mogła powstrzymać się od złośliwego komentarza. – Takie szczerzenie się przed aparatami może wywołać jakiś permanentny skurcz mięśni żuchwy… Wyglądałbyś uroczo z takim wyszczerzem. – zaśmiała się i puściła jego ramię, bo przecież nie byli już w zasięgu sensacjopijców i nie musieli udawać.
    - Co teraz zamierzasz? Przygotowujesz się do tego twojego przemówienia, czy może mam się jeszcze z tobą gdzieś pokazać? – zapytała, bo w sumie przecież kompletnie nie mieli tego wszystkiego obgadanego. Poszli jak zwykle na żywioł i Natasha nawet nie bardzo znała plan przebiegu całej imprezy. No a że aż rączki jej się paliły do roboty to zupełnie inna sprawa… Wiedziała, że zazwyczaj na tego typu spotkaniach najpierw wszystkie grube szychy piją razem Szampana i plotkują w najlepsze o najnudniejszych rzeczach na świecie, a to w sumie mogło być dobrą okazją do poznania terenu i przyjrzeniu się tej „ważniejszej” części całej imprezy.

    (Gratuluję trzeciej KP :p)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak James nie znosił szukania Starka po jego hacjendach. To było jak szukanie igły w stogu siana… Chociaż nie. Igłę zawsze łatwiej znaleźć, gdyż z talentem Jamesa wbiłaby mu się od razu w palca i to u metalowej ręki. Takie to było jego szczęście.
    Mając jednak to upiorne uczucie, że Stark jest blisko (to było naprawdę przerażające, że James wyczuwał ten przepity i zdemoralizowany organizm w promieniu kilku mil!), wszedł do kuchni, gdzie poczęstował się jabłkiem i dopiero wtedy zaczął krążyć po piętrze. Oczywiście najpierw wlazł do warsztatu, gdzie od progu powitał go zapach jakiś smarów, paliw czy innych cholerstw, których Stark używał.
    Czując, że zaraz się zatruje albo co gorsza dostanie migreny, czym prędzej wyszedł stamtąd, zaczynając przy okazji mieć wrażenie, że jednak mu się nie poszczęści i nie spotka Starka.
    Już miał kierować się do wyjścia, gdy na jego szczęście usłyszał szum morza…? Tracąc wiarę w normalność Starka, ruszył w stronę, skąd dochodził ten dźwięk.
    Będąc osobą, która kocha śnieg, zimę i ogólnie wszystko co mrożone (oprócz krewetek. Krewetki powinny być świeże) aż miał ochotę popełnić harakiri, patrząc jak Stark marnuje cenny czas, który mógłby poświęcić chociażby na zaprojektowanie jego nowej protezy!
    - Skoro już robisz imprezę nad basenem, nie sądzisz, że powinieneś mnie zaprosić? Nigdy nie odmówię darmowym drinkom – stwierdził i jak gdyby nigdy nic chwycił scyzoryk zza paska i rzucił w stronę materaca, który… no cóż, dość szybko stracił powietrze i skończył gdzieś na dnie basenu.
    Korzystając z momentu, gdy Tony był zajęty dostaniem się na brzeg, nalał sobie zimnej coli i grzecznie usiadł na jednym z leżaków.
    - Słyszałem, że się nudzisz. Mam dwie propozycje dla ciebie. Obie nie do odrzucenia – powiedział, nie patrząc nawet na Tony’ego, tylko skupiając całą swoją uwagę na zimnej szklance – Wiedziałem, że się zgadzasz. To może zacznijmy już, bo trochę czas nas goni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiechnął się pod nosem, słysząc zapewnienie Starka co do mocy jego uderzenia i zacisnął mocniej dłonie na miękkiej powierzchni worka, doskonale wiedząc, co zaraz nastąpi.
    Kiedy mężczyzna wymierzył ledwo odczuwalny cios, od razu rzucając niecenzuralne słowa w odpowiedzi na nieprzyjemne mrowienie w dłoniach, powstrzymał się by nie parsknąć śmiechem i nie sprowokować swojego ucznia do wypowiedzenia jeszcze większej ilości przekleństw, tym razem skierowanych za pewnie w jego kierunku.
    Chrząknął znacząco i nadal starając się opanować swoje rozbawienie, przygryzł wewnętrzną część policzka, przybierając kamienny wyraz twarzy.
    - Yhm - wymruczał, kiwając ze zrozumieniem głową na jego tłumaczenia mówiące o złym ułożeniu ręki i próbie usprawiedliwienia nieudanego ciosu. Nie chciał robić wynalazcy na złość, a tym bardziej się z niego naśmiewać - to nie było do niego podobne. Zresztą nie sprawiłoby mu to żadnej satysfakcji. Wolał wymęczyć go porządnie na treningu, tym samym mając nadzieję, że wybije mu choć połowę nieprzychylnych i sarkastycznych komentarzy, które często wypowiadał pod jego adresem - przy okazji ucząc go, jak się bronić. No bo przecież chyba nikt nie wyobrażał sobie Avengersów bez Tony'ego Starka - najbardziej irytującego członka tej organizacji.
    - Hej hej, nie chce słyszeć żadnego ,,Już mi się znudziło'',jasne? Skoro chcesz, żebym był twoim prawdziwym trenerem i czegoś cię nauczył, musisz się skupić - oderwał ręce od worka i stanął przed Tonym, wystawiając prawą nogę do przodu i uginając lekko nogi w kolanach. - Najpierw musisz dobrze się ustawić. Wiem, że na polu walki nie ma czasu na przejmowanie się takimi pierdołami jak odpowiednia postawa, ale uwierz mi, później zaczniesz to robić automatycznie. - zerknął na niego przelotnie i kiwnął głową, zachęcając go do powtarzania swoich ruchów. Uniósł zgięte w łokciach ręce i zacisnął pięści, przygotowując się do oddania uderzenia. - Wysuwasz rękę przed siebie, a później obracasz samą dłoń tak, że uderzasz jej przodem, a nie bokiem - wyjaśnił, starając się być jak najbardziej dokładny. Nigdy nie uczył nikogo jak się bić i trochę martwił się o to, czy aby Tony zrozumie wszystko, co starał mu się pokazać - nie chodziło tutaj o zdolności i rozumowanie jego towarzysza, bardziej o umiejętność przekazywania niezbędnych informacji przez Rogersa. W końcu nie chciał, by Stark wylądował w szpitalu ze zwichniętym nadgarstkiem albo złamaną ręką. Chociaż gdyby spojrzeć na to z drugiej strony...
    Wymierzył cios, a kiedy jego pięść spotkała się z workiem, ten odleciał do tyłu, by chwilę potem bujać się jeszcze w powietrzu.
    - Nic trudnego! - wrócił do poprzedniej pozycji i klasnął w dłonie tak głośno, że dźwięk odbił się echem od ścian pomieszczenia.- Teraz twoja kolej - poklepał go po ramieniu i uśmiechając się pod nosem, stanął za workiem, unosząc brwi i patrząc wyczekująco na Tony'ego.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Skoro będzie tym ociekać to łaskawie podeślij mi linka. Prawdopodobnie zapomnę, czy coś. – wyszczerzyła się do niego złośliwie i przewróciła oczami na jego kolejne słowa. Do zazdrości było jej zdecydowanie za daleko, ale postanowiła nie mówić tego na głos. W końcu po co prowokować Starka…
    Przejęła od Tony’ego kieliszek, który jej podawał i skinęła krótko głową. – Za powodzenie. – odpowiedziała i stuknęła się wraz z nim szkłem, wypijając Szampana nieco wolniej niż Stark. Wdowa nie miała nic do tego słabego alkoholu, nawet lubiła od czasu do czasu napić się takiego trunku z bąbelkami. Po chwili odstawiła kieliszek na tackę kelnera i bez zbędnych słów udała się w stronę baru wraz z Iron Manem.
    Włączył jej się ten dokładnie wyuczony tryb ważno-imprezowy i starannie ważyła każdy krok, a z jej twarzy nie znikał szarmancki uśmieszek. Obserwowała każdego napotkanego człowieka jak i sprawnie lokalizowała każdą kamerę w budynku. To mogło się później przydać, jeśli ich tajemniczy cel miał ochotę wybrać sobie jakiś martwy punkt do ukrycia się.
    Wkrótce znaleźli się przy prawie pustym barze (wyglądało na to, że Tony serio aż za bardzo pospieszył się z przybyciem na miejsce i po prostu wszyscy jeszcze nie dotarli aż do baru) i Wdowa niemal od razu zamówiła sobie jak i Starkowi szklankę szkockiej.
    Kiedy barman podał im ich alkohole, Natasha pociągnęła niewielki łyk, wzrokiem wodząc po całym pomieszczeniu.
    - Coś mi mówi, że to wszystko będzie cholernie nudne. – mruknęła do swojego towarzysza, rzecz jasna mając na myśli nie tylko jego całe wystąpienie. – Może przed rozpoczęciem sobie trochę poplotkujemy, co? Niczym starzy kumple. – zaproponowała i zaczepnie walnęła go w ramię. Na szczęście w tym momencie nie było obok nich żadnego fotoreportera, bo zapewne strzeliłby im fotę w najmniej odpowiednim momencie i z wcześniejszych maślanych oczu Iron Mana zbyt wiele by jednak nie było.
    No a co do fotoreporterów to Romanoff zauważyła nagle jednego z nich. Mężczyzna widocznie zaczął się na nich czaić, więc Rosjanka postanowiła dać mu trochę materiału do zapełnienia najnowszych brukowców. Przyczepiła się po raz kolejny do ramienia Starka i szepnęła mu do ucha, że mają obiektyw na dwunastej. Następnie widocznie się do niego przytuliła i położyła głowę na jego ramieniu, z każdą kolejną sekundą coraz lepiej się bawiąc.
    Pociągnęła kolejnego łyka szkockiej, tym bardziej o wiele większego i odważniejszego, a młody fotograf zrobił im kilkanaście zdjęć i właśnie dostał zapewne jakiś awans życia za te fotki. Miał minę mniej więcej taką, jakby chciał podejść do nich i na kolanach podziękować za ten cały moment, ale chyba nadal był w zbyt wielkim szoku…
    Natasha miała ochotę posłać mu oczko bo był nawet uroczy, ale ostatecznie się powstrzymała, aby dla dobra ich małej misji niczego nie zepsuć.


    (taka jakaś nijaka ta odpiska, sorry xD)

    OdpowiedzUsuń
  5. -Rzeczywiście, masz takie ciężkie życie… Jak już wspomniałam, strasznie ci współczuję. – położyła teatralnie otwartą dłoń na jego ramieniu i posłała mu pokrzepiające spojrzenie, na jego opowieść jak to musi utrzymywać pozytywne stosunki z grubymi szychami. Brzmiało naprawdę strasznie!
    Po chwili jednak uśmiechnęła się i pokręciła przecząco głową. – Wcale się nie popisuję. Też lubię szkocką. – wyznała i zerkając na niego kątem oka uznała, że jego humor chyba się poprawił, bo przestał być aż tak uszczypliwy jak wcześniej. Dla niej to lepiej…
    - No to opowiadaj co tam słychać u Pepper. Dawno z nią nie rozmawiałam. – zaczęła, świadoma tego że ten temat może trochę wkurzyć Starka. W sumie Wdowa ostatnio nie bardzo interesowała się związkami innych, więc mogło to być wspaniałym sposobem na nadrobienie wszystkich zaległości, czy coś. Dlatego też pierwszą ofiarą była właśnie panna Potts.
    - Oczywiście, że nie mogę się powstrzymać. Trzeba korzystać z każdej okazji wpuszczania innych w maliny! No i wiesz co? – zagadnęła, odrywając się od ramienia Starka. Przy okazji stuknęła się nim ponownie szklanką i skinęła głową co do toastu. – Teraz to naprawdę musisz mi zbudować jakąś fajną zbroję. Nie chcę pierścionka na zaręczyny, to takie… oklepane. – zarzuciła sobie aż teatralnie włosy do tyłu i odstawiła pustą już szklankę whiskey na blat baru.
    Tymczasem w ich stronę podszedł jakiś zdecydowanie zbyt otyły gościu w garniturze droższym niż Corvetta Wdowy i zaczął się do nich uśmiechać mniej więcej tak, jakby wszyscy byli przyjaciółmi od lat. Romanoff widziała go pierwszy raz w życiu i uniosła jedną brew, kiedy mężczyzna podczas przedstawiania się powędrował wzrokiem do jej sukienki. Typowe. Tak bardzo typowe.
    - Patrick Murphy. Przedstawiciel firmy kszak, miło mi pana poznać, panie Stark. – zaczął i mruknął jeszcze jakieś powitanie do Wdowy, ale ta po krótkim uściśnięciu dłoni przestała zaprzątać sobie nim głowę. Nie interesowały ją jakieś służbowe rozmowy. Był tylko jeden problem… Ciało kolesia przysłaniało jej sporą część widoku, więc musiała delikatnie się odsunąć, żeby cokolwiek widzieć.
    Najwyraźniej dyplomatyczne i oficjalne rozmowy dla Tony’ego już się zaczęły, więc Natasha miała szansę na zaczęcie też swojej części zadania.
    - Panowie wybaczą… Udam się przypudrować nosek. – powiedziała i zachichotała niczym prawdziwy pustak z gimbazy, a następnie udała się w stronę damskich toalet. Wcześniej zauważyła, że z tamtego miejsca ma idealny widok na całe to ogromne pomieszczenie, więc postanowiła skorzystać z okazji i trochę bardziej się rozejrzeć, oraz przygotować się do zadania.
    Zanim zniknęła jeszcze za drzwiami łazienki, posłała Starkowi bardzo krótkie spojrzenie, które znaczyło tyle, że czas najwyższy już zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla niepozorki Wdowa najpierw weszła do damskiej toalety i tam poudawała sobie, że faktycznie poprawia coś przy makijażu, a jednocześnie przyglądała się kilku kobietom, które wraz z nią znajdowały się w pomieszczeniu. Szybko uwinęła się z tym, co postanowiła zrobić i wkrótce stanęła tuż przy drzwiach łazienki, skąd miała idealny widok na całe pomieszczenie, w którym znajdował się bar.
    Starka zajęło kilku ludzi, którzy widocznie coraz bardziej zaczynali go nudzić. Grubasek z ciążą spożywczą nie odpuszczał i intensywnie gestykulował swoimi śmiesznie krótkimi łapkami, tłumacząc zawzięcie jak jego firma ogrodowa może zacząć cudowną współpracę z jego firmą. Biedny Stark musiał w końcu sobie stamtąd uciec.
    Rzecz jasna uwadze Wdowy nie umknął moment, w którym Tony upuścił jedno z tych szpiegowskich urządzeń pod jednym z stolików. To znacznie ułatwiało im całą robotę, lepiej sprawdzić ludzi z podejrzanymi sygnałami, niż wypatrywać twarzy ich celu w ciemnościach, podczas gdy ten mógł łatwo założyć jakąś maskę, lub po prostu schować się w tłumie. Romanoff postanowiła, że za ten czyn wręczy później Iron Manowi czekoladowy medal dzielnego szpiega. Niech się chłopak cieszy.
    Kiedy całe przedstawienie z mową głównego gościa miało się już zacząć, Rosjanka udała się niezauważona do głównej sali i tam stojąc tuż przy tylnej ścianie włączyła nadajnik. Na ekranie telefonu pojawił się rzut mapy całego budynku i kilkadziesiąt sygnałów do sprawdzenia.
    Rudowłosa zaczęła więc przeciskać się w tłumie do najbliższego świecącego punku na mapie i po prostu zaczęła sprawdzać każdy kolejny trop. Było tego tak dużo, że Stark musiał postarać się mówić tak długo, żeby starczyło jej czasu na sprawdzenie wszystkich.
    Oczywiście Wdowa sprawdziła najpierw te najmniej oczywiste i najbardziej podejrzane sygnały. Wszystkie ściany, ciemne zaułki. Nic nie wskazywało na to, że ich nieprzyjaciel w ogóle pojawił się na miejscu.
    Zirytowana do granic możliwości Natasha rzuciła krótkie spojrzenie na Starka, który opowiedział właśnie jakiś niezwykle suchy suchar (na który oczywiście zasłużył sobie gromkimi brawami publiczności i klaskaniem w niebogłosy), przewróciła wymownie oczami i musnęła palcami swoją małą torebkę, w której wciąż bezpiecznie znajdował się jeden z jej ulubionych glocków.
    Wdowa już miała wrócić do punktu wyjścia, kiedy na jej mapce pojawił się zupełnie nowy i bardzo intensywny sygnał. Dyskretnie zerknęła w tamtą stronę i dostrzegła mężczyznę z kapturem na głowie. W końcu udało jej się go namierzyć. Teraz nie mogła stracić go z oczu.
    Wyglądało na to, że gościu wcale jej nie zauważył, więc mogła spokojnie zajść go od tyłu i pilnować, do czasu aż Iron Man skończy swoje przemówienie. Nie mogła zrobić sceny na środku sali i miała dostarczyć go żywego, więc musiała dorwać go w jakimś innym miejscu.
    Stanęła za nim w bezpiecznej odległości trzech metrów i dała Starkowi znaczący znak wzrokiem.
    I fund him.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Bardzo chętnie! Tylko jako, że to mój absolutnie pierwszy blog i będzie całkowicie pierwsza rozgrywka pod KP - ośmielam się prosić, abyś Ty zaczął ;)]

    OdpowiedzUsuń
  8. Loki Laufeyson1 lipca 2016 22:12

    Z jednego z jetów T.A.R.C.Z.Y. spuściła się po linie jakaś agentka. Loki od razu rozpoznał podstęp, gdy tylko kobieta otworzyła usta. Oszukać boga oszustw? Niedoczekanie. Jednym uchem słuchał wywodów agentki, jednocześnie nie spuszczając z oka Iron Mana.
    - Oczywiście... – zaczął odpowiadać kobiecie, gdy bohater wystrzelił w jego stronę.
    Laufeyson szybko odskoczył, ledwie unikając ataku. W dachu budynku, w miejscu gdzie przed chwilą stał, teraz ziała dość duża dziura.
    - To było niepotrzebne, Tony. – powiedział, nawet nie podnosząc tarczy. – Mogłeś trafić tę miłą agentkę. – spojrzał na kobietę stojącą obok niego.
    Teraz trzeba to było wszystko dobrze rozegrać. S.H.I.E.L.D. mogło jeszcze nie być pewne co do tego, czy Kapitan Ameryka to rzeczywiście Loki, więc na razie dobrze by było pozostać w roli, którą się przybrało. Jednak skoro już jest tu agencja, to muszą znaleźć Lokiego, inaczej się ich nie pozbędzie. Wtedy bóg kłamstw wpadł na świetny pomysł, za którego wykonanie od razu się zabrał.
    Prawie niezauważalnie pstryknął palcami, co spowodowało, że Iron Man na kilka sekund zaczął wyglądać jak… Loki. Niestety zanim broń agentów zwróciła się w stronę Iron Mana, zdążyli jeszcze oddać jeden strzał do prawdziwego wroga. (Spowodowało to małe zamieszanie, gdy Tony zaczął wyglądać jak bóg kłamstw, bo agenci zaczęli się obawiać, że trafili prawdziwego Kapitana Amerykę.) Laufeyson, którego uwaga była skupiona na Starku, nie zdążył się uchylić. Nie wiedział czym dostał, w każdym razie siła uderzenia była na tyle duża, że wcisnęła go w podłogę. Przeleciał kilka pięter w dół, w końcu się zatrzymując na parterze. Przed oczami mu pociemniało i nie miał pojęcia co się wokół niego dzieje. Nie mógł dłużej utrzymać zaklęcia, więc znów wyglądał jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dziękuję! A Elektra bardzo chętnie wda się w jakiś wątek z Tony'm Starkiem. Masz może jakiś pomysł na fabułę? Czy piszemy spontanicznie?]

    OdpowiedzUsuń
  11. (No właśnie myślę i wymyślić nie mogę. Chcemy jakąś dramą, romans (XDDD) czy coś luźnego?)

    /Zimówka

    OdpowiedzUsuń
  12. (Ostatecznie mogę zacząć, ale masz jakiś konkretny pomysł? Czy może dajemy grzecznego Bucky'ego, który chce przeprosić (XDDDD) Starka za zabicie rodziców, czy też coś innego?)

    /Zimówka

    OdpowiedzUsuń
  13. Natasha nie miała innego wyjścia. Musiała poprosić kogoś o pomoc. Sytuacja powoli zaczęła wymykać jej się spod kontroli, a ona już nic więcej w tym temacie nie mogła zrobić.
    Wszystko zaczęło się od tego, że pewnego dnia jeden z jej informatorów przekazał jej niepokojące wieści o profesorze, którego plany mogą pogrążyć całą planetę. Romanoff znała tego człowieka, gdyż niestety kilka lat wcześniej współpracowali nad pewną sprawą.
    Anton Kowalow, doktor habilitowany, bla, bla, bla, przydomek szalony naukowiec, którego specjalnością są wirusy, pewnego dnia postanowił zmutować wirusa wścieklizny i podać go dziko biegającym psom, które zostały skrzyżowane z wilkami. Wszystko po to, by były jeszcze bardziej… wściekłe. Generalnie plan był taki, żeby śmiercionośny wirus rozprzestrzenił się po całej kuli ziemskiej i aby szczepionka na chorobę przez to wywołaną kosztowała miliony. Typowy scenariusz. Koleś chciał sobie zarobić kosztem zwierząt i kosztem ludzi.
    Wirus potrafi przenosić się na każde żywe stworzenie. Poza szczepionką nie istnieje żadna inna forma leczenia.
    A Romanoff chociaż znała jego plany niestety nie mogła go powstrzymać. Koleś był grubą szychą, znanym profesorem, międzynarodowym konsultantem. No i o ironio losu doskonale wiedział, kim Wdowa jest.
    Nie miała wyboru.
    Musiała zwrócić się o pomoc do jedynej osoby, która mogła coś zadziałać.
    Tak oto właśnie jechała jedną z wind Starka i w ogłowie układała sobie słowa, który jakimś cudem miały przekonać Tony’ego do współpracy.
    W końcu dotarła na miejsce i skinęła głową do Iron Mana.
    - Cześć, Stark. Co tam słychać w wielkim świecie? – zagadnęła i położyła na stole akta dotyczące całej sprawy. Sunęła je w stronę Starka i nie owijając w bawełnę przeszła do konkretów.
    - Mam dla ciebie świetną misję. – rzuciła z uśmiechem, któremu nie można było odmówić. – W końcu będziesz mógł się porządnie wykazać, a nie tylko parodiować w tej swojej kupie żelastwa. Wszystko opisane jest w aktach, ale generalnie chodzi o to, by powstrzymać pewnego doktorka przed zarażeniem wszystkich ludzi zmutowaną wścieklizną. Sama bym się tym zajęła, ale niestety Anton zna mnie osobiście i byłoby to trochę podejrzane jakbym nagle zaczęła się interesować chorobami odzwierzęcymi… Wchodzisz w to? Chcesz sobie poszpiegować? – zapytała, licząc na to, że tymi słowami zmotywuje go w odpowiedni sposób.
    Usiadła sobie na jednym z krzeseł i uniosła jedną brew, czekając na odpowiedź Iron Mana. Miała nadzieję, że twierdzącą.
    - Wszystkiego cię nauczę, będzie jak w filmach o szpiegach! Pomyśl o tej dodatkowej sławie, gdy wszystko nam się uda… - dodała jeszcze i oparła podbródek o nadgarstki, w takiej pozycji kończąc przedstawianie swojej propozycji.


    /Okienko

    OdpowiedzUsuń