0

.

25.02.2015

"Yeah. That is a gun in my pants. But that doesn't mean I'm not happy to see you..."


43 komentarze:

  1. (No to witamy na blogu. W przypadku jakiegoś genialnego (lub nie, aż tak genialnego, serio, cokolwiek) pomysłu, zapraszam do wątków z Kapitanem i młodą Hawkeye.)

    OdpowiedzUsuń
  2. (Witam na blogu i zapraszam do wątków z Cyclopsem)

    OdpowiedzUsuń
  3. (Witam na blogu i tradycyjnie zapraszam do wątkowania :D Myślę że można ogarnąć coś ciekawego z Oknem i Polkiem :D)

    OdpowiedzUsuń
  4. Natasha miała wrażenie że obowiązkowe szczepienia dla kotów były stworzone tylko i wyłącznie aby wkurzać niezwykle zapracowanych właścicieli zwierzaków.
    Wdowa wychodziła właśnie od weterynarza z bardzo wściekłą, czarną kotką zapakowaną w transporterek tego samego koloru. Przy okazji jej telefon dzwonił już po raz piąty od czasu kiedy weszła do gabinetu, ale nadal starannie go ignorowała, gdyż nie miała po prostu jak go odebrać. W jednej ręce torba i kluczyki, w drugiej kot. Nie było szans na rozmowę, ale może to i nawet lepiej, w końcu to mógł być Fury z jakąś robotą, a i bez tego Romanoff była za bardzo zalatana.
    Jedynym plusem całej tej wycieczki i udręką z czarnym futrzakiem było to, że weterynarz był przynajmniej bardzo miły i przystojny. Niewinny flirt a tak potrafi poprawić humor…
    Oczywiście Wdowa mogła poprosić kogokolwiek o zawiezienie kota do weterynarza, ale jako że przygarnęła samiczkę sama musiała wszystkiego dopilnować. Nie sądziła bowiem że tak bardzo się do niej przywiąże, poza tym była przecież za nią odpowiedzialna.
    Wsadziła transporterek do swojej ukochanej Corvetty i wsiadła za kierownicę, po chwili włączając się do ruchu ulicznego. Tego dnia wyjątkowo na mieście nie było korków. Przynajmniej obcy ludzie i ulice zdawały się z nią współpracować, ale i tak wybrała bardzo dobrze sobie znany skrót.
    Wjechała w jednokierunkową uliczkę i zachęcona tym że przed sobą nie miała żadnego innego pojazdu po prostu wcisnęła mocniej pedał gazu, głośno puszczając sobie swoją ulubioną piosenkę Journey.
    Kiedy Steve skończył śpiewać Don’t stop believin’ nagle przed maską auta pojawił się jakiś człowiek. Chyba bardzo zamyślony człowiek czy coś, w każdym razie Natasha pomimo tego że wcisnęła pedał hamulca i pomimo tego że kot wydał z siebie jakiś dziwny, jakby przerażony wrzask pomieszany z miaukiem, niestety nie udało jej się uniknąć zderzenia. Bokiem zderzaka walnęła w tajemniczą postać i zatrzymała się dopiero metr później z piskiem opon. Oczywiście natychmiast wysiadła z samochodu, zachowując zimną krew.
    -Proszę pana, czy coś się panu stało? – zapytała, bo leżał chyba twarzą w stronę ulicy. Nie wróżyło to nic dobrego i Romanoff aż się skrzywiła, po czym wyjęła telefon.
    -Dzwonię po pogotowie. – kontynuowała mówienie, po czym uklękła przy mężczyźnie, aby go jakoś zbadać, albo zobaczyć czy chociaż żyje.
    Nie miała jeszcze pojęcia kto wpadł pod jej koła... i miała się mocno zdziwić, kiedy go w końcu pozna.

    OdpowiedzUsuń
  5. James na co dzień nie zwracał uwagi na to, co poniektórzy nazywali konkrencją. On miał swoje życie i ostatnim było zastanawianie się, czy ktoś mu czasem nie kradnie roboty. Jednak musiał się zainteresować, gdy facet ewidentnie kradł jego fame’a, o ile tak oczywiście można nazwać legendy, które krążyły o Zimowym Żołnierzu i jego talencie do znikania czy pojawiania się niczym duch. Pod tym względem bywał przewrażliwiony, bo męska duma czy coś takiego. Najprawdopodobniej bardziej odpowiednią odpowiedzią było to drugie, bo czuł się nieco zazdrosny o to, że odkąd zerwał kontakty z Hydrą nie miał już tak fajnych misji, jakie miewał i to dość często.
    A tak... Jakiś patałach w rajstopach na twarzy, robił to, co on robił z gracją i talentem wyrafinowanego zabójcy, za którego rzecz jasna się uważał.
    Znalezienie go nie należało do najtrudniejszych – wystarczyło przejść się po mieście i wyszukiwać czewonego kostiumu, który przecież tak mocno rzucał się w oczy. Jak tylko go znalazł, o dziwo w naleśnikarni (kto normalny chodzi do takich miejsc?), z uśmiechem godnym psychopaty przysiadł się do niego, wcześniej zamawiając kakao, którego nie pił od dawna, a na którego nagle naszła go ochota.
    - Znałem kiedyś faceta, który chodził w rajstopach. Było to w latach czterdziestych i on miał je na nogach, a nie na łbie – powiedział obojętnym głosem, chociaż na jego twarzy widniał psychopatyczny uśmiech – Więc jak cię nazywają, rajstopogłowy?

    OdpowiedzUsuń
  6. X-meni wykryli dosyć nietypowego osobnika, który miał w sobie zarówno DNA mutanta jak i człowieka. Koniecznie trzeba było go znaleźć. Kto miał to zrobić? Oczywiście Cyclops mutant który jest w stanie u kompletnie obcej u mu osoby autorytet w 3 sekundy. O dziwo Scott znalazł osobnika w kilka minut. Nie miał pojęcia czy to fart czy iluminaci. Ale nie miało to znaczenia. Scott przez chwilę się wahał czy wejść do salonu gier który znajduję się pomiędzy knajpą z meksykańskim żarciem a pizzerią . Jednakże Scott postanowił wejść tam. W końcu jego misją było znalezienie tajemniczego pół-mutanta. Przez ledwo uchylone drzwi widać było wariata w krzykliwym kostiumie. Cyclops podszedł do niego i zapytał się :
    -Wade,możemy porozmawiać na osobności ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, tak. To był świetny pomysł. Wysyłajcie łuczniczkę, zaledwie osiemnastoletnią, w dodatku dość rozpoznawalną, aby w środku dnia szukała wam na ulicach Nowego Jorku bliżej nie określonego zabójcy. Sory, wiedzieli że łazi cały na czerwono i woła na siebie Deadpool. To rozwiązywało wszystkie problemy. A mogła robić tyle ciekawszych rzeczy. Na przekład nękać Clinta, albo ciągać James'a po sklepach, albo jeszcze lepiej, czyli mogła leżeć z James'em w łóżku. Ale nie. Praca to jednak praca. Musi zostać wykonana.
    Głownie to kręciła się po mieście, weszła do kilku droższych butików, wybrała ubrania, które mieli dostarczyć jej prosto do domu.. Kobiece sprawy. No bo jak inaczej szukać mordercy w lateksowym kostiumie? Zbliżał się już wieczór i miała zamiar zadzwonić do przełożonego, powiedzieć że nic nie wyszło i wrócić do swojego ciepłego łóżeczka, gdy cel sam jej się nasunął. Zwróciła na niego uwagę dokładnie w momencie, gdy kobieta sprzedająca fastfoody uderzyła go tacką w twarz. Dobra była... W każdym razie to stała w miejscu nie wierząc temu co widzi. To miał być jakiś niebezpieczny osobnik? Przecież to był zwykły idiota. Poczekała, aż kupi on sobie jedzenie, po czym ruszyła za nim, oczywiście w pewnej odległości, niby rozmawiając przez telefon i niby przypadkiem. Zupełnie nie przypadkiem za to wyciągnęła zza paska pistolet i go odbezpieczyła.
    - Nie wiem kim jesteś, ani czego chcesz, ale wiedz, że mój chłopak zabił Kennedy'ego, a i tak robi wszystko co zechcę – powiedziała, mając nadzieję, że dzięki temu wyjdzie na troszkę większego badassa.
    Albo, że gość w czerwonym słyszał o Zimowym Żołnierzu i wie, że potrafi on być niebezpieczny. Oczywiście nie skończyło się tylko na pogróżkach. Wycelowała do niego też z broni, uśmiechając się z zadowoleniem. Może choć raz miało jej pójść z górki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cyke spojrzał na Deadpoola twarzą jednocześnie skwaszoną jak i zdziwioną miną
    -Sorry że się wtrącam ale podszedł do ciebie jakiś losowy koleś zna twoje Imię i mówi że musicie porozmawiać a ty nawet się mnie nie spytałeś kim jestem ? - Zapytał zdziwiony Scott.
    - Ale dobra mam do ciebie kilka pytań i uprzedzam nie,nie jestem z żadnej gazety.
    Po pierwsze. Wiesz że jesteś pół mutantem?
    Po drugie. Chciałbyś zasilić rezerwy albo szeregi X-men?
    Po trzecie.Dobre to taco?

    OdpowiedzUsuń
  9. - Dobra przyszyła chwila na wyjaśnienia. - Powiedział Scott zrezygnowanym głosem.
    -Skoro nalegasz nieprzedstawiłem się bo eh.. nie wiem jak to powiedzieć żebyś nie wyrwał sobie rąk i wbił mi je w oczy więc po prostu to powiem. Masz wpisane w swojej "karcie" że jesteś lekko chory psychicznie. Więc wolałem uważać żebyś przypadkiem w niedzielne popołudnie nie strzelił w głowę. Ale teraz to wycofuje. Miło mi się z tobą rozmawiało. Co do szeregów albo rezerw X-men planujemy coś w stylu X-men do spraw hmm ... w twoim stylu. Co do bycia X-menem jest całkiem miło i na luzie. Co do Beasta jest okej całkiem miły (Dzięki za pomysł do meje historii :D ). I nazywam się Scott Summers chociaż niektórzy znają mnie lepiej jako Cyclops.

    OdpowiedzUsuń
  10. (Maria Hill też jest chętna do wątków)

    OdpowiedzUsuń
  11. Facet nie wyglądał mu na kogoś rozgarniętego i w ogóle używającego głowy do czegoś więcej niż tylko pilnowanie, by w czasie deszczu nie nawpadało mu za duzo wody. O ile to - rzecz jasna - w ogóle był mężczyzna, bo niestety przez czerwoną rajstopę na jego twarzy mógł tylko polegać na swoim przeczucie oraz słuchu, który na szczęście Jamesa jeszcze nigdy nie zawiódł.
    Już nawet nie patrzył na to, że Deadpool chodził po mieście, za dnia w swoim przebraniu, tylko skupił się na tym, co on robił. Zdarzyło się Jamesowi wielokrotnie odwalać manianę , ale wówczas zazwyczaj był na kacu lu po prostu pijany, a jego towarzysz...chociaż Barnes miał już na karku prawie setkę, jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się jeść naleśników ze szpinakiem i do tego popijać to sokiem pomarańczowym! Tak się tym zainferesowal, że nawet nie zwrócił uwagi na to, że facet je, mając na sobie maskę...
    - Bohater, tak? - prychnąłł, machinalnie zastanawiając się za ile sekund jakąś kelnerka zareaguje na nogi jegomościa na blacie. Ku Jamesa niezadowoleniu oprócz spojrzenia przepełnionego reprymendą nic się stało -Deadpool? To twój pseudonim estradowy?

    OdpowiedzUsuń
  12. Scott spojrzał na swojego rozmówce i zaczął się tłumaczyć.
    - Wiesz ech... to zbadało dwóch psychologów,dwóch psychiatryków i dwóch pedagogów. Czymkolwiek to się różni.Naprawdę nie zauważyłeś sześciu osób chodzących za tobą cały czas? Poza tym Xavier poczytał ci w myślach i wiemy że masz nie po kolei w głowie... dosłownie. Serio, niektóre hmm - Scott zaczął wymachiwać rękami - tentegi w głowie są nie w tych miejscach co powinny dosłownie. Podkreślam dosłownie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Natasha zaniemówiła kiedy chłopak którego niestety potrąciła zdołał wstać i zabrać jej telefon, po czym zaczął zamawiać pizzę. Było to zachowanie tak niecodzienne że aż musiała potrząsnąć głową, żeby ogarnąć co tam się w ogóle wydarzyło. Bez słowa wyrwała mu swój telefon i powiedziała do rozmówcy że jednak za pizzę to podziękują.
    -Zwariowałeś? Nie chcę żadnej pizzy. Wpadłeś mi pod koła, nic ci nie jest? Nic cię nie boli? – zaczęła wypytywać, bo wcale nie uśmiechały jej się jakieś kolejne oskarżenia o morderstwo, albo co gorsza… latanie z nieznajomym po szpitalach. – Powiedz teraz bo później nie przyjmuję już żadnych pozwów. – dodała i oparła się o swoją Corvettę, dopiero teraz przyglądając się jego twarzy a nie całej sylwetce.
    -Czekaj, czekaj… - zmrużyła oczy i nagle zorientowała się, że przecież chłopaka kojarzy. – Ty jesteś Wade Wilson? Słyszałam kiedyś o tobie. – powiedziała i przechyliła głowę, już nie bardzo przejmując się tym że mogła zrobić mu coś poważnego. Sądząc po jego zachowaniu serio nic mu nie było, więc miał ogromne szczęście, w końcu rudowłosa jechała z dość dużą prędkością.
    -Swoją drogą mógłbyś uważać jak chodzisz, albo przynajmniej nie wchodzić komuś pod koła. – mruknęła jeszcze i podeszła do niego bliżej, rzecz jasna obdarowując go tym swoim ciekawskim, taksującym wręcz spojrzeniem. Nigdy wcześniej nie widziała go na żywo, więc naturalnie chciała zaspokoić swoją ciekawość. – Zadziwiające, potrąciłam Deadpoola! Normalnie jak prezent na gwiazdkę. – zażartowała, chociaż poczucie humoru Wdowy nie było jakieś super i Wade mógł odebrać to po prostu źle.
    -Poważnie nic ci nie jest? Nieźle grzmotnąłeś mi o zderzak…

    OdpowiedzUsuń
  14. Cóż... Spodziewała się innego widoku. Budynek miał być pilnie strzeżony, plan zakładał, że każde wejście będzie wprost naszpikowane ochroniarzami w jednakowych, czarnych garniturach, a samo wtargnięcie do środka miało być piekielnie trudne. Wieczór był jednak spokojny - nazbyt spokojny - a szklane drzwi wieżowca były puste. Nie stał tam nikt. Może się jej spodziewali? Może to wszystko było zasadzką?
    Silent zapewne kiwnęłaby głową, gdyby miała materialną postać. W chwili obecnej bowiem chroniła się w dźwięku kapania kropli jakiejś brudnej wody z dachu, obserwując ze stoickim spokojem okolicę. Czas było się ulotnić - czuła, jak jej oddech nieznacznie traci rytm. Nie mogła ryzykować zdemaskowania w tak idiotyczny sposób.
    Rudowłosa zmaterializowała się na dachu pobliskiej kamiennicy i stanęła na prostych nogach, płosząc kilka gołębi siedzących na murku. Spojrzała za odlatującymi ptakami i poprawiła obcisłe spodnie na nogach upewniając się, że przy pasku ma rewolwer. I tak nie zamierzała go użyć - po to miała półautomatyczny karabin z tłumikiem przewieszony przez jej plecy. Chwyciła broń w ręce, odbezpieczyła ją i przeładowała dla pewności, że wszystko jest gotowe. Na moment przed tym, jak zniknęła na jej bladej twarzy zagrał łobuzerski uśmieszek. Tęskniła za tym.
    Niezauważona, dzięki falom dźwiękowym przemknęła do środka budynku i schowała się w odgłosie średnio działającej świetlówki, która wydawała charakterystyczny, irytujący dźwięk. Silent rozejrzała się - hol był pusty i cichy. Podejrzanie cichy. Jedne z drzwi w długim korytarzu pozostały uchylone. Rozejrzała się raz jeszcze. I wtedy zauważyła jeden subtelny szczegół - z pokoju, który pozostał częściowo otwarty wystawał czubek buta. Podeszwą do boku. Stawało się coraz bardziej podejrzanie.
    Starając się uniknąć możliwej zasadzki, Catrice przemknęła śladem dźwięków w tamtą stronę. Pojawiła się na posadzce i wsunęła głowę przez uchylone drzwi - ochroniarz leżał, prawdopodobnie martwy, na ziemi. Westchnęła głośno. KTOŚ pozbawił ją zabawy. Możliwe też, że cel był w podobnym stanie co nieżywy pracownik. A w takiej sytuacji oznaczałoby to tylko jedno - jej celem stałaby się osoba, która to uczyniła. Bez względu na to, że ktoś ją wyręczył i pomógł jej uniknąć brudnej roboty. Chodziło o jej dumę. Dumę, która w chwili obecnej została nadszarpnięta.
    Przymknęła oczy, słuchem podążając po każdym korytarzu w najbliższych kilku piętrach. Nie usłyszała niczego, nawet pojedynczego, ludzkiego oddechu. Podirytowana kopnęła trupa i ruszyła na piechotę, w rękach dzierżąc karabin gotowy do wystrzelenia salwy. Czemu ktoś pozbawił ją zabawy?!
    Pierwsze piętro - nic. Masa trupów. Na drugim to samo, w zdwojonej liczbie. Przy piątym straciła rachubę, przemierzając wieżowiec pełen zwłok jak jakieś niezbyt interesujące muzeum. Z nudy podziurawiła pociskami wszerz i wzdłuż jedną ze ścian. Od dawna podobna cisza nie zirytowała jej tak bardzo.
    Przełom nastąpił przy ósmym piętrze wieżowca - kontynuując swój spacer Silent minęła prawdopodobnie pomieszczenie, które było kuchnią pracowniczą tutejszego biura. Wywnioskowała tak po kuchennym blacie, który zobaczyła kątem oka przez szczelinę uchylonych drzwi. Przeszła dalej, ale zatrzymała się wpół kroku. Zmrużyła błękitne oczy czując, jak jej mięśnie napinają się pod skórą, będąc gotowymi do ataku. I wtedy poczuła zapach.
    Zapach naleśników.
    - Co do cholery?!

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, to na pewno były naleśniki. Znała zapach smażonego ciasta, który towarzyszył jej każdego poranka podczas sielankowego dzieciństwa w Szkocji.
    Ale o czym ona właściwie myślała? Miała robotę do zrobienia!
    Zmarszczyła brwi. Doszła do szybkiego wniosku - wypadałoby poczynić największe przygotowania do konfrontacji z przeciwnikiem. Nawet, jeśli miałby to być zwykły człowiek - chciała się pobawić i popisać. Dlatego jej szybką decyzją było zgarnięcie najmożliwie największej ilości dźwięków z okolicy do dłoni i skrycie się w odgłosie smażących się naleśników, żeby tylko wyczuć odpowiedni moment i wyskoczyć, gdy ostatni ze smakołyków opuścił patelnię. W jednej dłoni dzierżąc karabin, drugą wyciągnęła przez siebie i rozluźniła palce dotychczas zaciśnięte w pięść - błękitne żyłki pomknęły w stronę głowy Deadpoola, wwiercając się w jego uszy. Nie wiedziała, na ile manewr ten będzie skuteczny - nie przyjrzała się mu i nie wiedziała, z kim ma do czynienia, dlatego szybko skryła się w jakimś podrzędnym odgłosie na terenie kuchni i czekała na powodzenie lub niepowodzenie tego ataku.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. -O nie, nie, nie. Wcale nie było zielonego, przecież tu w ogóle nie ma przejścia. – powiedziała, ruchem dłoni ogarniając całą jednokierunkową ulicę i przy okazji… kilka aut, które stały za Corvettą i najwyraźniej chciały przejechać. Wdowa postanowiła się streszczać.
    -Em… no w sumie i tak dzisiaj jeszcze nic nie jadłam, więc możemy iść coś zjeść skoro cię nie zabiłam. Trzeba to świętować, wsiadaj. – rzuciła i wskazała na lśniące aksamitną czernią autko, po czym sama usiadła za kierownicą i kątem oka zerknęła na kota w transporterze.
    Poza oburzeniem na pysku zwierzaka chyba nic jej nie dolegało, więc kiedy Deadpool usiadł na miejscu pasażera (jeżeli usiadł i nigdzie nie uciekł) Natasha obdarowała go krótkim uśmiechem.
    -To na co masz ochotę? Nie pogardziłabym w sumie kebabem… Znam takie jedno fajne miejsce! – powiedziała, nieco podekscytowana tym że nie dość iż potrąciła Wilsona, to przy okazji jedzie z nim zjeść obiad! Kto wie, może później zrobią sobie jakąś selfie…
    -Ah! W ogóle to zapomniałam ci się przedstawić. Natasha Romanoff. – rzuciła i wyciągnęła ku niemu dłoń, po czym ruszyła z miejsca z piskiem opon, bo kierowcy tuż za nią zaczęli już trąbić niecierpliwie.
    -Zawsze zastanawiało mnie to dlaczego twój kostium tak bardzo przypomina kostium Spider-mana. Jest twoim idolem czy po prostu nie chciało ci się wymyślić czegoś równie oryginalnego? – zapytała, chcąc rozwiać swoje wątpliwości i kątem oka zerknęła na swojego nowego towarzysza.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wywrócił oczami na to, że Deadpool chwilowo ma urlop. Gdyby sam miał wolne, od razu wyjechałby gdzieś daleko, chcąc zresetować baterie, a nie siedzieć w Nowym Jorku, które biorąc pod uwagę liczbę nieszczęśliwych wypadków i innych katastrof lada moment zamieni się w ruinę.
    - Trochę się spóźniłeś, wiesz ile imprez cię ominęło? Gdybyś siedział tu cały czas miałbyś tyle okazji, by się wykazać, że nie opędziłbyś się od fanek chcących odwiedzić twoją alkowę – zaczął rozmarzonym głosem, co rzecz jasna było tylko udawanym tonem.
    Wywróciłby oczami jeszcze raz, ale stwierdził, że co za dużo to nie zdrowo, więc zdecydował się tylko na spojrzenie pełne politowania na ten teatralny gest, jaki Pool of the Dead wykonał.
    - Nie kręcą mnie naleśniki ze szpinakiem, ale jeśli już wspomniałeś o ubzdryngoleniu się... Idziesz na wódkę? Z chęcią zobaczę, który z nas jest lepszym strzelcem po spożyciu – zaśmiał się, kończąc swoje kakao, które było o wiele gorsze od tego, które sam przyrządzał – A i gdzie moje maniery... Bucky jestem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Scott spojrzał na swojego rozmówce tak jakby chciał go zabić a potem zabić siebie
    -Wade! Ogarnij się jesteśmy w miejscu publicznym! - Zaczął krzyczeć Cyke policzkując Deadpoola. Następnie wyszedł słychać było jak głośno z kimś rozmawia
    -Tak!
    -Nie!
    -Serio?
    -3 lata.
    -Eh. No dobra.
    Po pięciu minutach wrócił z jednorazowym kubkiem pełnym wody. Widać było że z niego pił. Podszedł do Wade'a odkrył mu spod maski nos i usta i oblał je wodą a następnie zakrył mówiąc.
    -Ogarnij się! Posłuchaj ja już sobie idę możesz wbiec do instytutu albo złapać mnie po drodze ale ja idę a ty się uspokój. I Scott wyszedł. Pomrukując pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  21. James na takich imprezach bywał dość często i to na pewno nie miało związku z tym, że szukał sławy czy też powodzenia u kobiet. Miał jedną wybraną i tylko dla niej latał lub dla wódki latał na takie okolicznościowe spotkania (jakkolwiek to rozumiejąc), bo wolał mieć pewność, że nie wpadnie w złe towarzystwo takich osób jak Stark. No dobrze, raczej chodziło tu o to, że chciał mieć ją na oku i przy okazji mieć pewność, że jest bezpieczna. To chyba się nazywało opieką, poczuciem odpowiedzialności za kogoś lub też kryzysem wieku średniego, który przejawiał się w różnicy wieku między Jamesem a Kate.
    - Nie wiesz, że zawsze przy takich żigolakach jest dużo pięknych kobiet? Pokaż swój miecz, wszystkie są twoje, a na dodatek czujesz tę dumę, że zagrałeś na nosie playboyom – zaśmiał się, zostawiając na ladzie spory napiwek za niedobre kakao, który kasjerka od razu zwinęła – Przecież nic nie wspominałem o zabijaniu, ta rajstopa chyba wpływa na twój słuch.
    Wzruszył ramionami, zastanawiając się, czy ma tyle alkoholu, by upić zarówno siebie jak i Deadpoola.

    OdpowiedzUsuń
  22. ( http://notepad.cc/szoping tu jest początek)

    Ludzką przywarą było to, że zazwyczaj oceniali po pozorach i Pepper nie chciała kłamać, zaprzeczając, że ona tego nie robi. Nic co ludzkie nie było jej ludzkie, zdarzało się jej, by ludzi klasyfikować po okładce do danej kategorii, a na dodatek Wade zabił na jej oczach faceta oraz zaprosił ją na drinka do takiego a nie innego miejsca. Wszystko przemawiało za jednym, jednak Potts zdawała się nie patrzeć na niego w kategorii mordercy; jakby skupiając się tylko na obliczu, które przyszło jej poznać. I pomyśleć, że poznali się w taki a nie inny sposób...
    - Zawsze jestem milusia – zarzekła się i jak mała harcereczka do przysięgi uniosła dwa palce do góry, starając się przy tym zostać poważną, co jej w miarę wyszło.... W miarę...
    Nieco spoważniała, gdy padły słowa o porywaniu dla okupu. Życie na krawędzi zawsze jest ciekawsze od monotonii, zwłaszcza jeśli w pobliżu jej Stark i osoby, którymi się otaczał.
    - Nie bez przyczyny mówi się, że to kobiety są tą słąbą płcią, która zawsze obrywa za winy facetów – wzruszyła ramionami, gestem ręki, zamawiając jeszcze raz to samo zarówno dla niej, jak i dla Wade’a – Doliczmy do tego dawnych kochanków i zabraknie miejsca na kukle.

    OdpowiedzUsuń
  23. To, że przebywała w takim miejscu było dla niej nowością. Speluna, w której przebywała była o wiele gorszą od tej, w której wylądowała z Natashą czy z Amorą, przez co przez moment zastanawiała się, czy tutaj też się tak upije, by całkowicie nie pamiętać tego, co robiła. Tyle lat w towarzystwie Tony’ego, musiało w końcu odbić się na jej psychice (no dobrze, chciała w końcu pożegnać się z wizerunkiem grzecznej asystentki i dodać sobie pazura, ot taka zwykła zmiana image’u.)
    - Tak, będą myśleli, że chcę się rozbieraćprzed nimi, a tu szok i są bez głowy. Genialny pomysł! – z zachwytu aż klasnęła w dłonie, w które po chwili wzięła swojego drinka.
    Zmierzyła Deadpoola wzrokiem pełnym politowania i wzdychając ciężko, oparła się na swoim siedzeniu.
    - Gdybyś zanudzał robiłabym wszystko, by się zmyć, a jak widzisz – zrobiła krótką przerwę, wskazując na swojego drinka – na to się nie zanosi. I nie przeszkadzają mi ludzie nienormalni, inaczej nie wytrzymałabym tyle w towarzystwie Starka.

    OdpowiedzUsuń
  24. -To dobrze że nie alergia. Znam ludzi którzy kichają na sam mój widok, bo mam kota. – powiedziała co do kichnięcia Deadpoola i kątem oka zerknęła na swoją kotkę, która miauknęła, domagając się jakiejś uwagi. Później ruszyła przed siebie, zmierzając już do jej ulubionej kebabowi, w której zawsze zamawiała na wynos.
    Wade wydawał jej się być bardzo zabawnym oraz ciekawym człowiekiem, gestykulował i mówił o jedzeniu z takim przejęciem, jakby od tego zależało całe jego życie.
    -Dzięki. – rzuciła, słysząc jak Deadpool komplementuje jej imię. Nieprawdziwe imię, ale o tym już nie wspomniała, no bo po co. Zastanawiało ją również to dlaczego Wilson nie dopytuje się skąd Romanoff go zna, ale uznała że najwyraźniej wielu ludzi go tak zaczepia, więc jest przyzwyczajony do tego, że każdy zna jego pseudonim.
    -No niby prawda, ale wszyscy uważają, że to ty ukradłeś mu pomysł na kostium. – rzuciła i faktycznie zdała sobie sprawę z tego, że słyszała o Deadpoolu wcześniej niż słyszała o Spider-manie.
    Wkrótce dojechali do budki z kebabami i nie wysiadając z samochodu w Okienku Wdowa zamówiła im dwa standardowe kebsy.
    -Chcesz jakieś specjalne dodatki? – zapytała, bo przecież nie wiedziała jakiego kebaba jada jej nowy kolega.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Wpraszam się do wątku! Pozwolę sobie nawet zaoferować, żeby Twój Pool był pierwszą osobą która spotka na E-616, E-1562, czy gdzie my tam teraz jesteśmy, moją Poolcię. Jedyna kwestia jaką trzeba ustalić to to czy spotkali się już wcześniej :P]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Tośmy się dobrali, bo ja również jestem w tym dość kiepski. :p Ale coś się wykombinuje, tylko muszę zrobić mały research o Twojej postaci. Póki co możemy chyba założyć, że się nie znają i wpadną na siebie na mieście? Ktoś w czerwonym lateksowym wdzianku rzuca się w oczy, więc Clint zapewne będzie chciał bliżej przyznać się Deadpoolowi. :)]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Może na razie to z notki wystarczy. Chcesz zacząć? :P]

    OdpowiedzUsuń
  28. - Gdyby mi przeszkadzało, odwiedziłabym pierwszy lepszy sklep i kupiłabym czyste ubrania, a jak widzisz wciąż tu jestem, wyglądając przy tym jakbym dopiero co wyszła z rzeźni lub brała udział w nowojorskiej masakrze kataną, co z resztą jest prawdą – zaśmiała się, a następnie wzięła spory łyk dopiero co przyniesionego drinka.
    Odsunęła od siebie katanę, podsuwając ją bliżej Wade’a, cały czas nie spuszczając z niego wzroku, przecież nie zawsze przebywa się w otoczeniu tak specyficznego faceta jakim był Deadpool.
    Na jego propozycję kiwnęła głową, szeroko się uśmiechając, co przecież mogła robić, nazywając to dobrą miną do złej gry.
    - Tylko nie pozwól mi się upić, bo wtedy dzieją się naprawdę dziwne rzeczy w moim towarzystwie – mrugnęła do niego, opierając się jeszce wygodniej na swoim siedzeniu – Nie żebym cię nie ostrzegała.
    To przecież nie było jej winą, że będąc pod wpływem alkoholu miała największego na świecie pecha, który się przejawiał albo spotykaniem swoich byłych albo byciem porywanym. No cóż panno Potts masz naprawdę wielki talent do wpadania w tarapaty!
    - I nie musisz mnie tłumaczyć przed Tony’m, jeśli tego nie wiesz, powiem ci w sekrecie, że jestem już pełnoletnia!

    OdpowiedzUsuń
  29. Życie bywało naprawdę nieprzewidywalne, zwłaszcza te, które prowadziła panna Potts. Może i starała się, by było ono poukładane i przede wszystkim pozbawione nagłych zwrotów akcji, ale co mogła poradzić na figle, które to los jej przygotowywał? Była przecież tylko człowiekiem, który właśnie siedział w jakiejś spelunie z facetami spod ciemnej gwiazdy a na dodatek dobrze się bawił oraz upijal się.
    - Powiem ci, ze nawet nie zwracam na nich uwagi. Taka ja szalona jestem! - zamiała się na brednke, które opuszczały jej usta.
    No cóż nowością nie było to, że Pepper miała naprawdę słabą głowę i jeszcze niższą tolerancję na alkohol, jednak nie przeszkadzało jej to, by sięgnąć po kolejnego drinka, który był naprawdę mocnym (lub też zadziałała na nią własna psychika).
    Zmierzyła Wade'a wzrokiem pełnym mordu, ake długo utrzymać piwagi nie mogła dlatego też już po chwili uśmiechała się szeroko.
    - Naprawdę chcez mnie upić! Kto będzie mnie ze stołu ściągać, gdy zapragnę zrobić striptiz? - spytała, sięgając po kolejnego już drinka.

    OdpowiedzUsuń
  30. Oczywiście uwadze Natashy nie umknął fakt że Deadpool z ogromnym zainteresowaniem oglądał jej samochód przez całą drogę niemal z każdej strony. Nieznaczny uśmiech wkradł się na jej twarz jakby za sprawą samego zainteresowania Corvettą. Kiedy w końcu mężczyzna skończył swoje oględziny, Rosjanka zerknęła na niego kątem oka i ściszyła muzykę, która wydobywała się z głośników.
    -Nie wiem ile kosztowała, wszystko sponsoruje Fury. – odpowiedziała zanim sam wspomniał o SHIELDzie, po czym zaśmiała się na jego kolejne stwierdzenia co do bajerów czarnego autka.
    -No tak, na dodatki nie narzekam, chociaż powiem ci szczerze że nie używam ich wszystkich. – rzuciła i na tekst o słabym pająku zrobiła po prostu głupią minę, ale postanowiła tego nie komentować, bo w końcu też była jednym z śmiercionośnych pająków. Zamiast komentarza przejechała dłonią czułym gestem po skórzanej kierownicy i przygazowała odrobinę za mocno, aby specjalnie zrobić na nowo poznanym koledze piorunujące wrażenie.
    -W takim razie poproszę dwa mieszane. – powiedziała do ekspedientki i już chciała wyciągać pieniążki, ale Wade postanowił ją ubiec i może miała coś do gadania, bo przecież mogła zapłacić sama i oddać mu później kasę, ale po prostu nie chciała już robić scen i podała sprzedawcy gotówkę, po czym odebrała kebaby.
    -Mogłeś dać spokój z tymi pieniędzmi, ale już nie będę narzekać. – mruknęła jeszcze i podała mu jego jedzonko, po czym zaparkowała na jakimś pierwszym lepszym miejscu i otworzyła Okna z przodu, aby do wnętrza auta wpadło trochę świeżego powietrza, o które bardzo trudno w okolicach centrum Nowego Jorku.
    -Smacznego! – powiedziała i zaczęła jeść surówkę, przy okazji uważnie obserwując swojego obecnego kompana, od którego chciała wyciągnąć trochę więcej niż drobniaki na kebsa. Ciekawska natura Romanoff bywała od niej czasami silniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  31. Powoli zaczynała bredzić, czemu chyba nikt nie powinien się dziwić. Kilka drinków i to wyjątkowo mocnych wystarczyło Pepper do tego, by przestała patrzeć na świat na zewnątrz baru, skupiając się tylko na tym, co było wewnątrz. Póki była pijana, nie myślała o możliwych konsekwencjach, bo po co? Miała sympatyczne towarzystwo, dobrze się bawiła i jeszcze nie działo się nic strasznego, co mogłoby doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia, a jakby już doszło – zawsze mogła ściągnąć tu swoją zbroję, której wciąż nie umiała obsługiwać na takim poziomie jaki osiągnął Tony z Iron Manem.
    - Nie pocieszasz mnie w ten sposób. Powinieneś powiedzieć, że nie dopuścisz do takiej sytuacji,kiedy wyląduję na stolu – zaśmiała się, opierając głowę na ramieniu Wade’a, bo akurat się zbliżyło do niej –Tu nawet nie grają muzyki, a jak grają to nie słyszę jej – jęknęła, próbując skupić się na dźwiękach wokół nich.
    Niestety oprócz szmerów gadania, nie słyszała niczego, co można byłoby nazwać muzyką odpowiednią do zrobienia striptizu czy też urządzenia amatorskiego konkursu karaoke dla największych oprychów w Nowym Jorku – a już miała ochotę rozkręcić tu prawdziwą imprezę, którą zapamiętałby po wsze czasy każdy jej uczestnik i przy okazji ludzie w okolicy.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Przyszłam tutaj z własnej woli, więc czysto teoretycznie ja też jestem czubkiem – uśmiechnęła się niewinnie, dostrzegając, że świat powoli zaczyna jej wirować, co było zapewne nauczką, by następnym razem nie sięgać po drinki tylko grzecznie pić bezalkoholowy soczek z lodem – Myślisz, że przeszukiwałby internet w poszukianiu kompromitujących mnie filmików?
    Obserwowała to, co robił Wade, a gdy trafił tym, czym rzucał, z wrażenia aż zaczęła bić brawo. Nie mogła uwierzyć w to, że trafił w szafę grającą będąc po kilku piwach, a na dodatek ze sporej odległości. Sama pewnie chcąc trafić w dziurę trafiłaby w głowę któregoś z facetów, doprowadzając do jakiejś bójki za zaczepki. Gdyby nie to, że mimo wypitego alkoholu, miała jeszcze jakieś zahamowania, pewnie zaczęłaby w nich rzucać no, ale nie chciała czasem skończyć jako ofiara.
    - No proszę cię, nie mów, że nie lubisz takich piosenek – dała mu lekkiego kuksańca w żebra, unosząc przy tym brwi – Przecież te piosenki są klasyką! – uśmiechnęła się szeroko i jak tylko podłapała rytm puszczanej piosenki zaczęła śpiewać wraz z Pet Shop Boys – You are always on my miiiiiiind.

    OdpowiedzUsuń
  33. - Więc widzisz, masz więcej szans na podryw, skoro tamci są zajęci sobą. Nie widzisz, jakie to daje możliwości? – spytał, unosząc przy tym brwi, jakby to miało zachęcić jego towarzysza do przebywania na takich imprezach.
    Sam na takich rzadko bywał, a jak już się zjawiał to zazwyczaj kończyło się tym, że nie pamiętał w jaki sposób znalazł się w sypialni czy też w innym miejscu, gdzie się w danej chwili budził, a takich momentów zaliczył w swoim życiu już sporo. Ale uważał to za coś normalnego, biorąc pod uwagę jego wiek i doświadczenie życiowe.
    Może i James nie nadawał się na prawego i honorowego człowieka, chociażby ze względu na ciągnące się za nim ścieżki pełne krwi i trupów, ale nie widział żadnych przeciwskazań, by przebywać w towarzystwie Tony’ego Starka, a tym bardziej Steve’a, z którym łączyła go wspólna przeszłość. I może to było dziwne, ale upijanie się z Iron Manem było czymś na porządku dziennym, chociaż miewali naprawdę odmienne stosunki do życia.
    - Przejrzałeś mnie. Polecimy do Vegas, złapiemy jakiegoś Elvisa, by dał nam ślub. Czyż to nie jest idealna propozycja na wspólne spędzenie czasu i wieczności? – z zachwytu nad swoim pomysłem, aż westchnął ciężko, jednocześnie zastanawiając się, skąd takie idiotyczne pomysły przychodzą mu do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  34. Na to, że w Pepper dobrze się bawiła w dużej mierze składał się wypity alkohol. Gdyby nie on zapewne od razu po przekroczeniu progu zaczęłaby panikować i obawiać się o swoje życie, pomijając przy tym fakt, że to ona zaproponowała drinka, a następnie jako pierwsza weszła do baru. Taka już była i ciężko jej było zmienić przyzwyczajenia.
    - Mogę zadzwonić po Happy’ego, podrzuci cię, gdzie tam masz jechać, bo chyba nie zamierzasz jeździć po alkoholu? Zaufany człowiek, słowa na ten temat ni piśnie, tylko w między czasie zagada cię na śmierć –odrzekła, nim zaczęła bawić się w Presleya i śpiewać cover chyba jednego z najbardziej ckliwych utworów o miłości, jaki przyszło jej kiedykolwiek słuchać.
    Takie nagłe zmiany położenia nie wróżyły za dobrze, gdy się było już wciętym, a świat tańczył w rytm puszczanej muzyki, ale jak tylko znalazła się na podłodze, będąc przy tym obkręcaną najprawdopodobniej na wszystkie możliwe strony, mogła się tylko oddawać muzyce i podrygiwać w jej takt, co przestało być takie fajne, gdy zobaczyła, że ktoś do nich mierzy. Machinalnie wręcz poczuła, że robi jej się gorąco, a krew odpływa z jej twarzy, która zabarwieniem powinna przypominać biel.
    - Też myślę, że powinniśmy... – nie dane jej było nawet dokończyć, gdyż słowa zdawały się ugrząść w jej gardle, jak tylko zostałe oderwana od ziemi.
    Tym razem jednak zamknęła oczy, nie chcąc wiedzieć, co się dzieje wokół niej z obawy, przed zwróceniem zjedzonych posiłków oraz utratą przytomności z nerwów. Czując pod sobą grunt, musiała usiąść, by czasem nie upaść z wrażenia. Korzystając z tego, że Wade również siedział, położyła głowę na jego ramieniu.
    - Czyli latanie po budynkach i bycie pod ostrzałem kul też mogę dodać sobie do CV, jakbym nagle zechciała zmienić pracę – westchnęła, mając wrażenie, że nagle wytrzeźwiała – Więc co, teraz mnie zostawiasz, żebym później do ciebie zadzwoniła, by się uczyć obsługi twojego sprzętu? – spytała, a ostatnie słowa wypowiedziała, spoglądając na Wade’a z kokieteryjnym uśmiechem, co tylko potwierdzało, że jednak była pijana.

    OdpowiedzUsuń
  35. Była bardzo sceptycznie nastawiona do tej misji, już od samego początku. Ba, wiedziała że coś musi pójść nie tak. Zaciekawiło ją trochę co mogło oznaczać owe „ty też”, ale nie odezwała się ani słowem, przyjmując pozycję gotowości do walki. Oczywiście, sama nie miała szans z katanami. Ale dłoń zaciśnięta na pistolecie, mogła trochę zwiększyć jej szanse. Minimalnie, ale jednak. Chociaż... Nie spodobało jej się, że zabójca nazwał ją słońcem, a kolejne określenie, jakiego użył względem niej, sprawiło że już wyobraziła sobie jak zaciska ręce na jego szyi.
    - Kabab? - spytała, dość sceptycznie – Loki zapraszał na kawę, Zimowy Żołnierz wynajmował najdroższe apartamenty w hotelu... Kochanie, musisz się bardziej wysilić – zauważyła ze złośliwym uśmiechem.
    Jeśli tylko byłaby w stanie przejąć jedno z ostrzy, miałaby już dość spore szanse. W końcu te wszystkie lata chodzenia na szermierkę nie poszły na marne. Już zastanawiała się jak zaatakować, gdy ten zaczął komplementować swoje własne części ciała. O ile wcześniej mogła mieć wątpliwości, teraz już żadnych nie miała. Gość był skończonym wariatem. A ona nie miała swojego łuku i wybuchających strzał.
    - Dobra – powiedziała, prostując się i chowając broń za pasek – Chodźmy coś zjeść.

    OdpowiedzUsuń
  36. Jej głównym celem w obecnym momencie było to, by uniknąć bezpośredniej konfrontacji. Co prawda praktycznie zawsze nosiła za paskiem krótki sztylet, który miałby się przydać w wypadku bezpośredniej samoobrony - nie sądziła jednak, żeby narzędzie to miało podołać dwóm katanom spoczywającym na plecach Deadpoola. W roboczym planie, jaki na szybko skonstruowała sobie w swojej rudej głowie odznaczała się jedna, konkretna strategia - zajmie trochę czasu, robiąc najmożliwiej największy mętlik w głowie przeciwnikowi a potem zwieje. Szanse na wygranie ewentualnej walki z jej obecnym wyposażeniem były nikłe, dlatego wolała nie ryzykować.
    - Szczerze mówiąc - skoro widzę, że w tym budynku wszystko jest pozamiatane, to nic tu po mnie - jej głos odbił się echem po pomieszczeniu, chociaż Silent na pierwszy rzut oka nie była obecna - dziewczyna schowała się w jednym z dźwięków, przez kilka dłuższych chwil egzystując w falach dźwiękowych.
    Prychnęła, słysząc słowo "najemnik". Pojawiła się w drzwiach, w obu rękach trzymając odbezpieczony karabin, gotowy do wystrzału.
    - Proszę, nie zaliczaj mnie do tak marnej profesji. Jestem tutaj tylko i wyłącznie z powodów osobistych - przyznała z nieukrywaną pogardą w głosie jakby nie obawiała się, że jej pretensjonalny ton mógłby go sprowokować. Wszystkie jej zmysły pozostały w gotowości - gdyby zauważyła jakikolwiek ruch Wade'a, który mógłby jej zagrozić bez zawahania zniknęłaby i przeniosła się w inne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  37. -Nie wiem, może kilka lat. Nie liczę już czasu. – odpowiedziała na jego pytanie, na chwilę przerywając jedzenie swojego kebaba. Zerknęła też na niego kątem oka i uniosła jedną brew, gdyż pierwszy raz słyszała, że praca w SHIELDzie nie była opłacalna. Według Natashy była i to nieźle.
    -Za mało ci płacili czy cenisz się wyżej? – zapytała z głupim uśmieszkiem, bo tak naprawdę była ciekawa tego, dlaczego Wade uważa, iż ten typ pracy się nie opłaca.
    -A gadżety to tylko dodatek. Co prawda takie gadżety jak Corvetta bywają niezbędne w życiu, no ale to ciągle jest tylko dodatek. – powiedziała i spojrzała na jego telefon, po czym wyraz zdumienia wkradł się na jej twarz, bo w końcu chyba pierwszy raz ktoś prosił ją o autograf!
    -Em… no w sumie to czemu nie. – rzuciła i podpisała się mu w notatniku. – Jak chcesz mogę załatwić ci podpis Hawkeye’a. – podsunęła, stwierdzając w duchu że Clintowi na pewno bardzo spodoba się ten pomysł.
    Nie powiedziała mu jednak nic o sobie, bo właściwie to nie lubiła tego robić. Romanoff wolała zawsze pozostać jak najbardziej anonimowa jak tylko się da.
    -To skoro nie pracujesz już w SHIELDzie to co porabiasz w życiu? – zagadnęła go, celowo zmieniając temat.

    OdpowiedzUsuń
  38. To wszystko było jakieś dziwne i pewnie gdyby nie to, że Pepper była bardziej nawalona niż jej się to na początku zdawało, pewnie zaczęłaby się zastanawiać nad tym, co jej strzeliło do głowy, by upijać się w tak niebezpiecznym towarzystwie jak znajomi Deadpoola. Ale w związku z tym, że alkohol mocno szumiał w jej głowie – nawet nie zwracała na to uwagi, bo po co?
    Deadpool był wygodny i nic więcej się nie liczyło. Była pewna, że gdyby trwali tak dalej w ciszy, zasnęłaby na jej ramieniu, zapominając o bożym świecie, ale jak na złość Wade zaczął chichotać, przez co powróciła myślami do żywych.
    - Nie masz za co przepraszasz, przecież sama chciałam tam wejść, świadoma moich praw i obowiązków... – uniosła rękę i pacnęła się w czoło, dochodząc do wniosku, że najwyraźniej pomyliła formułki i prawie wstąpiła w związek małżeński bez świadków – Już nie przesadzaj, nie jestem żadnym VIPem, tylko nawaloną kobietą w zakrwawionej kiecce.
    Wzruszyła ramionami, gdy Wade wystawił w jej stronę rękę, z czego oczywiście skorzystała, bo bez pomocy zapewne zatoczyłaby się, następnie upadła, śmiejąc się z własnej bezradności. Cieszyła się, że tym razem nie została przerzucona przez ramię, bo to mogło się kiepsko dla nich obojga skończyć, zwłaszcza, że już teraz czuła niemałe zawirowania w żołądku.
    - To ja dziękuję za podwójne uratowanie mi tyłka – uśmiechnęła się niewinnie, kiedy Wade pocałował ją w rękę i nie mogła powiedzieć, że to nie było miło; nagle poczuła się jak typowa dama – Więc spodziewaj się telefonu ode mnie, Wade.
    Posłała w jego stronę pożegnalny uśmiech i tuż po tym jak pocałowała go w policzek – wsiadła do taksówki

    (to co, teraz piszemy ComicCon? XD)

    OdpowiedzUsuń
  39. Im dłużej słuchała tego gościa, tym bardziej chciała zadzwonić do Coulsona i powiedzieć, że rzuca tą robotę. Albo nie, najlepiej zadzwonić do samego Fury'ego. No bo czy nie mogła dostawać normalnych zadań? Jeśli chodziło o trafianie do celu, to lepszy od niej był tylko Barton i każdy musiał to przyznać z ręką na sercu. Oznaczało to tyle, że w terenie byłaby niezastąpiona, jeśli trzeba zestrzelić jakiś oddalony cel. Sztuki walki też znała. Ale nie, musiała łazić po mieście za wariatami.
    - Słuchaj, mogę ci polecić kilka klubów, gdzie za drobną opłatą zrobią z tobą co tylko zechcesz, ale jeszcze jeden komentarz i wylądujesz sam w malutkiej celi, rozumiesz? - spytała, tonem który nie akceptował przeczącej odpowiedzi – A teraz chodź już coś zjeść, musimy porozmawiać.
    Dobrze, że nie słyszała jego myśli, gdyż wtedy zapewne nie powstrzymałaby się i na miejscu szybko musieliby się zjawiać jeszcze jacyś agenci, by zająć się Deadpoolem, bo nie ręczyłaby za siebie. Za to ku słysząc jego kolejną wypowiedź, zaśmiała się, zadziwiając przy tym samą siebie.
    - Rozczaruję cię, ale to już mam za sobą. Znaczy próbę, nie porwałam w końcu samolotu – wytłumaczyła, bo poczuła, że musi się wytłumaczyć – Tak ogólnie to nigdy nie jedź z Tonym Starkiem do Vegas. No chyba, że chcesz być tematem plotek przez następne kilka tygodni.
    To akurat było dość miłe wspomnienie. W przeciwieństwie do tego, co stało się potem. Wzdrygnęła się, na samo wspomnienie płomienie, gruzów i martwych ciał.
    - Chcesz iść w jakieś konkretne miejsce?

    OdpowiedzUsuń
  40. (pozwoliłam sobie zacząć wątek)
    Maria Hill
    Maria Hill już od dłuższego czasu śledziła Deadpool’a. Jego absurdalne zachowania zadziwiały ją za każdym razem. Napisała w raporcie: intelektualnie na poziomie dziecka, poczym na narysowała jego karykaturę. Znaczy, miał być to realny szkic, ale ostatecznie wyszła karykatura. Rysowała bardzo często w raportach, mimo tego, iż Fury prosił ją, aby tego nie robiła. „Robisz to nieudolnie” – mówił – „Jakby te twoje rysunki były chociaż ładne”. Maria zmarszczyła brwi na to wspomnienie.
    - Są ładne… - mruknęła pod nosem i odblokowała broń. Tylko tak w razie potrzeby wzięła ją ze sobą, gdyby jej rozmowa z Deadpool’em nie poszła po jej myśli. Nie ukrywała, że owy antybohater trochę ją przerażał, dlatego (tylko w razie potrzeby) poprosiła też kilku komandosów, aby czekali na jej sygnał, gdyby coś poszło nie tak. Kilkoma zwinnymi susami dotarła do złoczyńcy i powiedziała z powagą:
    - Agentka Maria Hill z T.A.R.C.Z.Y., mamy dl ciecie propozycję. Czy jesteś zainteresowany dialogiem z nami?

    OdpowiedzUsuń
  41. Natasha chwyciła notes Deadpoola i skinęła krótko głową na jego słowa. Załatwienie autografu nie stanowiło problemu, więc w sumie czemu nie…
    Gdyby zauważyła że Wade patrzy jej się prosto w cycki z całą pewnością wykopałaby go ze swojej Corvetty z niemałym impetem, bo strasznie nie lubiła kiedy ktoś robił takie rzeczy zza maski. No ale facet miał szczęście że tym razem Wdowa nie zwróciła na to uwagi. Tym razem.
    Wsłuchała się za to w jego opowieść i na sam koniec skinęła głową. Wyrzuciła przez okno resztki swojego kebaba do śmietnika, który znajdował się nieopodal i spojrzała na swojego towarzysza, uśmiechając się tajemniczo.
    -Z jednej strony masz fajnie, sam decydujesz jaką robotę bierzesz i dla kogo pracujesz, ale z drugiej… chyba musisz mieć sporo wrogów, co? To znaczy o wiele więcej niż przeciętny człowiek z naszego biznesu. – rzuciła i odgarnęła włosy z czoła jednym ruchem dłoni. Natasha już miała coś dodać na temat tego, że w sumie nie mogłaby tak żyć i robić jako dziewczynka na posyłki dla grubych szych, ale nie było jej to dane, gdyż tuż nad jej czarnym autem przeleciał sobie jakiś spory pocisk i uderzył w budynek obok. Owym budynkiem był jeden z największych w Nowym Jorku banków.
    Wszystko mocno się zatrzęsło, a w kilku autach włączył się wkurzający dla ucha alarm.
    -Czasami mi się zdaje że ktoś to robi specjalnie żeby mi się przypadkiem nie nudziło. – syknęła pod nosem co do całej tej sytuacji i zamknęła okna w samochodzie, żeby czasami nie naleciało do środka kurzu, który później cholernie trudno usunąć z tapicerki.
    -No to teraz pokażę ci jak pracuję ja, a raczej jak pracuje się w drużynie Avengersów. Pojawia się problem i trzeba go rozwiązać, tylko cholera nikt za to właściwie nie płaci. – rzuciła i wysiadła z Corvetty, przygotowując jednocześnie swoją broń. – Coś mi mówi że może być ciekawie. Chcesz się na coś przydać? Nie wygląda mi to na zwykły atak dla zabawy. – powiedziała do swojego towarzysza i kiedy miała już gotową całą swoją broń, po prostu ruszyła przed siebie.
    Wkurzające jednak było to, że nie miała na sobie swojego niezawodnego kombinezonu i musiała radzić sobie tylko przy pomocy dwóch pistoletów. No ale przynajmniej zdążyła jeszcze zgarnąć swoje zapasowe bransolety.
    Sytuacja nie wyglądała kolorowo. Wybuch spowodował ogromne zniszczenia w budynku, dookoła krzyczeli ludzie i pełno było krwi. Ogólnie nie było nic widać przez wszechobecny dym, ale Romanoff usłyszała dźwięk nadlatującego helikoptera. Mogła tylko zgadywać czy była to prasa, policja, FBI czy też może osoby odpowiedzialne za wybuch i chcące zgarnąć jak najwięcej forsy z banku.

    OdpowiedzUsuń
  42. Gdyby Natasha zobaczyła twarz Wade’a, z całą pewnością nie uciekłaby gdzie pieprz rośnie, a wręcz przeciwnie. W swoim życiu wiele już widziała, więc przypadłość Deadpoola na pewno nie wywołałaby u niej strachu.
    No ale teraz nie miała okazji żeby zareagować na owy widok, bo mieli dość nieoczekiwaną robotę do wykonania.
    -Oj nie przesadzaj. Ratujemy świat, mamy z tej roboty nie tylko fanów. – oznajmiła z uśmiechem, przy okazji związując swoje długie, rude włosy z luźnego kucyka. Przez wszechobecny pył miała bardzo ograniczone pole widzenia i nie chciała, aby włosy sprawiały dodatkowy problem, chociaż zazwyczaj na swoich misjach ich nie wiązała.
    Zerknęła na swojego towarzysza przez ramię kiedy wspomniał o tym, że chciałby coś mieć z tej całej akcji, ale nie skomentowała tego żadnym słowem, chociaż na usta cisnęły jej się różne słowa. Każdy w końcu żył sobie jak chciał. Dla jednych była ważna kasa, dla drugich… no cóż, inne rzeczy.
    -Będziesz miał fajne wspomnienia. No o ile nie dasz się zabić. – powiedziała jednak, bo nie mogła powstrzymać się przed komentarzem i wzruszyła ramionami kiedy jej towarzysz zaproponował podwózkę na piętro. Jako że schody wyglądały na doszczętnie zniszczone, Romanoff z miejsca zgodziła się na taki układ.
    -Okej. – powiedziała i schowała jeden ze swoich pistoletów za pasek spodni. Drugi cały czas trzymała w dłoni i podeszła do mężczyzny, chwytając się go mocno.
    W tym czasie helikopter zdążył już wylądować na dachu budynku, a ziomki które zorganizowały całe przedstawienie zaczęli swoją pracę nad obrabowaniem banku. Oczywiście poza tym że helikopter przestał wydawać z siebie głośne dźwięki, ani Natasha ani Wade nie wiedzieli ani tego z kim mają nieprzyjemność walczyć, ani tego jakie w ogóle mają zamiary. Mogli się tylko domyślać.

    OdpowiedzUsuń
  43. Natasha była wyszkolona tak, żeby w czasie wykonywania swoich zadań nie zachwycać się jakoś szczególnie nowopoznanymi Deadpoolami. Tak też było i w tej sytuacji, więc jeśli jej obecny towarzysz liczył na jakieś gromkie brawa i podziwy jego skromną osobą to zdecydowanie nieco się pomylił. Wdowa niemal od samego początku przeszła na pełen profesjonalizm i zostawiła daleko za sobą wszystkie żarty i podśmiechujki.
    Wzruszyła ramionami kiedy stwierdził że pójdzie pierwszy. Ogólnie to Romanoff jakoś nieszczególnie paliła się akurat wtedy do wciskania się na siłę w jakieś akcje, więc było jej w sumie kompletnie obojętne kto pójdzie przodem i kto odwali całą brudną robotę.
    Skinęła więc tylko głową i postanowiła że im szybciej zrobi swoje, tym szybciej będzie miała to z głowy. Pobiegła jakimś korytarzem w stronę sejfów i kiedy dotarła w końcu na miejsce z jej ust wydobyło się niezbyt cenzuralne słowo w jej ojczystym języku. Dookoła nie było żywej duszy.
    -Poważnie? POWAŻNIE? – mruknęła jeszcze kompletnie niezadowolona z faktu że nikt jeszcze nie dotarł do najważniejszego pomieszczenia w tym budynku. No chyba że nie było to ich celem… Natasha zmarszczyła brwi i rozejrzała się dookoła jakby zastanawiając się czy sejf był na pewno miejscem do którego wybierali się wszyscy „złoczyńcy”, ale nie musiała długo czekać na potwierdzenie swojej teorii. Całym budynkiem nagle zatrzęsło i Rosjanka po chwili już mknęła w stronę piwnic. Doskonale bowiem wiedziała o sieci tunelowej pod miastem. A jedno z wejść znajdowało się w piwnicy owego budynku.
    -Cholera, Deadpool… Gdzie jesteś jak cię nie ma. – rzuciła do siebie pod nosem jednocześnie zbiegając po stromych schodach. Różni ludzie pałęsali się po korytarzach i najwyraźniej nie bardzo wiedzieli w którą stronę mieli uciekać, bo ktoś co chwilę wpadał na Natashę i zaczęła już ich nawet po czasie od siebie odpychać.
    W końcu dotarła do piwnic i dopiero tam mogła uznać że zaczęła swoją zabawę. Już przy samym wejściu dostała prezent powitalny w postaci kilku kulek, ale żadna z nich nie była w stanie dotrzeć do jej ciała. Musieli mieć naprawdę marnych strzelców…
    Wdowa podejrzewała że Deadpool już gdzieś tam się kręcił, więc schowała się za rogiem i zaczęła szukać go wzrokiem, jednocześnie przygotowując swój pistolet do kilku celnych strzałów.

    (przepraszam że tak długo!)

    OdpowiedzUsuń